Kilka dni temu minął rok od mojej pierwszej sesji zdjęciowej w klimatach aviation glamour. Kiedy robiłem tę sesję, byłem nowicjuszem, który mimo kilku lat zajmowania się fotografią dopiero stawiał swoje pierwsze kroki w fotografii portretowej i kobiecej, a sesja na lotnisku była moim wielkim marzeniem. Myślę, że warto spojrzeć z perspektywy czasu i doświadczenia jakie zdobyłem przez ten rok na to jak wyglądała ta sesja.
Od tego się zaczęło
Sesja odbyła się 26 września 2019 roku i była moją drugą samodzielną sesją fotograficzną (czyli taką, którą zaplanowałem, a nie były to warsztaty itp.), ale jej historia zaczęła się znacznie wcześniej. Pod koniec sierpnia miałem okazję uczestniczyć w warsztatach z fotografii aktowej. Były to moje drugie warsztaty z fotografii kobiecej, więc nieco bardziej świadomie podchodziłem do tych zdjęć, niż na wcześniejszych warsztatach. Miałem już w głowie pewne pomysły i zaczynałem kombinować jak zrobić ciekawsze zdjęcia. Pierwszego dnia, przed właściwymi warsztatami zorganizowano spotkanie zapoznawcze, na którym fotografowie i modelki mogli obejrzeć studio w którym mieliśmy pracować oraz zaplanować zdjęcia. Przy okazji każdy z nas mógł opowiedzieć o sobie i swoim doświadczeniu w fotografii.
Gdy wspomniałem o tym, że zajmuję się fotografią lotniczą, wzbudziło to zainteresowanie wszystkich, ale przede wszystkim dwóch modelek – Agnieszki i Magdy. Bardzo zainteresował je pomysł zrobienia sesji zdjęciowej przy samolotach, ponieważ mimo wieloletniego doświadczenia, nie miały wcześniej okazji pozować do takich zdjęć. W trakcie warsztatów kilka razy rozmawialiśmy o takiej sesji, czego efektem był wstępny plan jak mogłaby ona wyglądać. Umówiliśmy się więc, że we wrześniu wszystko zorganizuję. Nie do końca wiedziałem wtedy jak się za to zabrać, ponieważ nie miałem żadnego doświadczenia w planowaniu sesji, ale uznałem, że takiej okazji nie można odpuścić, zwłaszcza, że zarówno Agnieszka jak i Magda zgodziły się zapozować TFP (time for photos), a Agnieszka miała dojechać aż z Szczecina. Było to dla mnie dużą motywacją do działania, ponieważ byłem nowicjuszem, z małym portfolio, a dziewczyny miały wtedy za sobą już lata pracy jako fotomodelki i praktycznie nie robiły już sesji TFP.
Sesję zaplanowaliśmy na koniec września, aby dopasować się do grafików i złapać jeszcze trochę słońca i w miarę dobrą temperaturę. To był jednak dopiero początek. Jako, że sesja miała odbyć się na lotnisku w Kobylnicy, następnym krokiem było uzyskanie zgody Aeroklubu Poznańskiego na zdjęcia. Często bywam na lotniskach i robię zdjęcia, ale tym razem chodziło o wprowadzenie na teren lotniska dodatkowych osób i kręcenie się bezpośrednio przy samolotach oraz w budynkach lotniska.
Po wymianie kilku maili i telefonów ustaliłem jak ma wszystko wyglądać, dogadałem termin i tzw. opiekuna (czyli członka Aeroklubu, który miał mieć na mnie oko podczas sesji, czy przestrzegam zasad bezpieczeństwa). Kolejnym krokiem było załatwienie rekwizytów. Potrzebowałem odpowiednich okularów przeciwsłonecznych – tzw. Aviatorów (chociaż i tak na sesji korzystaliśmy częściej z okularów, które nie były typowymi aviatorami, tylko ich polską wersją z lat 70./80.), oraz kombinezony lotnicze. Te ostatnie były trudniejszym rekwizytem, ponieważ musiałem ich szukać w demobilu, aby można je było wykorzystać podczas sesji. Trudnością było też znalezienie odpowiedniego rozmiaru, ponieważ dostępne kombinezony miały męskie i dosyć duże rozmiary. Na szczęście udało mi się znaleźć dwa mniejsze, które kupiłem w AMW. Oczywiście i tak oba kombinezony były zdecydowanie za duże, więc podczas sesji trzeba było je odpowiednio ustawiać i spinać. Do tego kilka drobnych dodatków, takich jak np. gogle lotnicze, removki itp.
Sesja
Do ostatniego dnia obserwowaliśmy prognozy pogody, licząc na idealne warunki. Kiedy przyszedł czas na zdjęcia, zabrałem Agnieszkę i Magdę z centrum i pojechaliśmy na lotnisko – nie wszystko wyszło tak jak planowaliśmy, ponieważ przez korki dojechaliśmy na lotnisko z sporym opóźnieniem, co trochę zaczęło mnie stresować. Na szczęście pogoda była idealna, więc natychmiast przystąpiliśmy do pracy i dosłownie rzuciliśmy się w wir robienia zdjęć.
Dziewczyny przebrały się w stylizacje i ruszyliśmy do poczciwego An-2 (SP-NEH), który stał się naszym pierwszym planem zdjęciowym. Potem kolejne stylizacje, miejsca i pomysły na zdjęciach. Skupiliśmy się na zdjęciach przy An-2, starych An-2 stojących za hangarami oraz przy słynnym MiG-u-21 przy wjeździe na lotnisku. Rozważaliśmy zdjęcia w hangarze, ale moje umiejętności nie były wystarczające aby wykorzystać potencjał tego miejsca (nadrobiłem to dopiero w tym roku). Zdjęcia zwłaszcza przy MiG-u jak i dwóch starych An-2 za hangarami są już zdjęciami historycznymi, ponieważ MiG-21 już stoi w innym miejscu i jest przygotowywany do remontu i zmiany miejsca pobytu, a jeden z starych An-2 został wyremontowany i trafił do nowego właściciela poza Polską.
Z racji tego, że była to moja druga sesja i pierwsza tak ambitna, moje umiejętności pozostawiały jeszcze sporo do życzenia, ale na szczęście Magda i Agnieszka dzięki swojemu olbrzymiemu doświadczeniu świetnie odnalazły się w klimatach lotniczych. Moja rola momentami ograniczała się tylko do łapania właściwych kadrów. Piękne zachodzące słońce sprawiło natomiast, że zdjęcia miały świetny klimat. Sesja trwała 3 godziny i była bardzo różnorodna. Wykorzystaliśmy zarówno stylizacje wybrane przez dziewczyny jak i kombinezony lotnicze. Świetnie wypadła również steampunkowa stylizacja Magdy.
Sprzęt
Podczas sesji korzystałem z Nikona D850 z dwoma obiektywami – Sigma 40mm f/1.4 DG HSM Art oraz Tamron SP 85mm f/1.8 Di VC USD. Najwięcej zdjęć zrobiłem jednak Sigmą, ponieważ jej zakres i plastyka obrazu najbardziej mi odpowiadały. Zresztą przy 40mm mogłem robić zarówno zdjęcia portretowe jak i znacznie szersze, pokazujące więcej samolotu. Żadnych blend czy też dodatkowych źródeł światła.
Wnioski po latach
Sesja ta była spełnieniem moich marzeń, ale jak to się mawia – apetyt rośnie w miarę jedzenia. Już podczas robienia zdjęć wiedziałem, że będę częściej powtarzał takie sesje. Byłem bardzo zadowolony z efektów, zwłaszcza, że udało mi się zrobić kilka zdjęć, które cały czas uważam za jedne z moich najlepszych (może było to szczęście nowicjusza? nie wnikam, liczy się to, że bardzo lubię te zdjęcia 🙂 ). Bardzo dużą rolę w tym miały oczywiście dziewczyny, ponieważ to one grały główną rolę na zdjęciach.
Bez wątpienia mogę powiedzieć, że była to przełomowa sesja, która miała olbrzymi wpływ na to jak potoczyła się moja dalsza kariera. Tak nietypowe zdjęcia sprawiły, że o wiele łatwiej było mi organizować kolejne sesje – zarówno portretowe jak i aviation glamour, które stały się pewnego rodzaju moim wyróżnikiem, zwłaszcza, że podchodzę do tych zdjęć na swój, nietypowy sposób. Mogąc organizować kolejne sesje szybko zdobywałem umiejętności, dzięki czemu dzisiaj dotarłem do tego miejsca, w którym jestem – dziesiątki zorganizowanych sesji, wiele wspaniałych, bardzo dobrych modelek i coraz ambitniejsze plany na przyszłość.
Czy z perspektywy zdobytego doświadczenia i czasu zrobiłbym tę sesję inaczej? Możliwe, że niektóre kadry zaplanowałbym lepiej. Może spróbowałbym wykorzystać więcej stylizacji, albo zrobił więcej zdjęć. Na pewno część zdjęć obrobiłbym inaczej – bardziej jednolicie, oraz na pewno inaczej podszedłbym do zdjęć czarnobiałych. Ogólnie jednak poza błędami technicznymi i obróbką, których wyeliminowanie wiązało się z zdobyciem doświadczenia, niewiele bym musiał zmieniać. Jestem więc pewien, że wiele zdjęć z tej sesji zostanie w moim portfolio na długo.
Zespół
W roli głównej wystąpiły Agnieszka Puchała i Magda „Lacrima Mosa”. Bardzo doświadczone modelki, które często biorą udział w plenerach fotograficznych.
Na koniec tego wpisu muszę podziękować zarówno dziewczynom, za to, że zgodziły się na udział w tej sesji, zwłaszcza z tak niedoświadczonym wówczas fotografem, jak i członkom Aeroklubu Poznańskiego, którzy pomogli mi w realizacji tego projektu.