W okresie zimowym, kiedy słońce szybko zachodzi, a w miastach pojawiają się świąteczne dekoracje, można zrobić sporo ciekawych i często nietypowych zdjęć nocnych. Niestety zawsze pojawia wówczas problem warunków i często ciężkiego do ogarnięcia oświetlenia, które utrudnia robienie zdjęć. Jak sobie z tym radzić? Podnosząc ISO, wydłużając czasy, albo stosując dodatkowe oświetlenie. Sam najczęściej korzystam z ostatniej opcji i w tym wpisie opowiem jak wygląda to w praktyce.
Robiąc nocne zdjęcia portretowe często dostaję pytania o to jak radzę sobie z albo za słabym światłem, albo zbyt chaotycznym oświetleniem generowanym przez np. świąteczne dekoracje itp. Ze względu na to, że korzystam na co dzień z Sony A7RIV, nie mogę sobie pozwolić na zbyt mocne podnoszenie ISO, jeśli zależy mi na zachowaniu szczegółowości zdjęć (osobiście preferuję wartości do ISO 640, co jest stanowczo za małe, aby robić zdjęcia w słabym świetle).
Przy poruszających się modelkach, długie czasy też odpadają, nawet mając stabilizację w aparacie. Nigdy nie pracuję też z lampą błyskową, ponieważ po prostu nie lubię tego typu oświetlenia. Przy zdjęciach w plenerze mała lampa będzie za słaba, z duża lampa na statywie wymaga zasilania i trzeba ją przenosić pomiędzy ujęciami, co mocno uprzykrza robienie sesji – zwłaszcza, że staram się być w miarę mobilny na takich sesjach. Również błyskająca co jakiś czas lampa jest bardziej widoczna i może przeszkadzać osobom przebywającym w pobliżu sesji, a to może generować różne inne problemy.
Po różnych próbach i eksperymentach (oraz kilku popsutych sesjach…) doszedłem do wniosku, że najwygodniejsze dla mnie będzie stosowanie lampy światła stałego, ale na tyle małej, żeby albo zamontować ją na aparacie, albo na małym statywie. Na rynku dostępnych jest sporo różnych lamp LED-owych, które pasują do takiej fotografii – jest też sporo dużych lamp ledowych, które wymagają statywu, ale też można je zabrać w plener, chociaż ich mobilność pozostawia wiele do życzenia.
Jednymi z popularniejszych są lampy Yongnuo YN300III. Lampy te są tanie, małe, dają pewną kontrolę nad temperaturą barwową oraz kontrolę nad siłą światła oraz można je zamontować zarówno na aparacie jak i na statywie. Wada? Nie ma do nich softboxa, w zależności od wersji sterowanie temperaturą barwową możliwe jest tylko przez nakładki, ich moc mogłaby być większa, a zasilanie wymaga stosowania specyficznych akumulatorów – które nie są już tak popularne jak kiedyś. Korzystałem z takich lamp – cały czas zresztą je mam, ale… obecnie podczas sesji zdjęciowych już z nich nie korzystam. Jeśli jednak ktoś szuka rozwiązania ekonomicznego, lampy te będą wystarczające do większości zastosowań. Zresztą zawsze można kupić dwie takie lampy i montować po jednej na aparacie i na statywie, albo obie na statywach.
Rotolight NEO 2
O wiele wygodniejszym rozwiązaniem jakie znalazłem (i tu powinna pojawić się faktura za jawną reklamę… :D) okazała się dla mnie lampa Rotolight NEO 2. Lampa ta jest na rynku już od pewnego czasu i przeszła kilka modyfikacji, dzięki którym znacznie zwiększyły się jej możliwości. W Polsce Rotolight nie jest jeszcze tak popularny jak inne firmy, głównie za sprawą wysokiej ceny, ale pod względem mobilności i jakości, są to jedne z lepszych lamp.
W swojej obecnej formie NEO 2 dysponuje natężeniem światła wynoszącym 2000 luksów, zasilana jest 6 bateriami/akumulatorami AA, bądź może zostać podpięta przez zasilacz do prądu i co istotne dla fotografowania, pozwala na precyzyjne sterowanie siłą światła oraz temperaturą barwową w zakresie od 3150 do 6300 kelwinów. Akumulatory pozwalają na 1,5 godziny pracy na maksymalnej mocy lub 85 000 błysków (tak, lampa ta może być zarówno lampą światła stałego jak i błyskową). Dodatkową funkcją lampy jest imitowanie efektów świetlnych do nagrywania filmów – dla fotografa to mało przydatne funkcje, ale dla filmowców bardzo fajne.
Podstawka pozwala na jej zainstalowanie na aparacie w gorącej stopce, a gwinty w obudowie umożliwiają wkręcenie jej na standardowy statyw. Jeśli natomiast mam na sesji kogoś do pomocy, to montuję ją na monopod, dzięki czemu można nią o wiele wygodniej manewrować. Osobiście najczęściej stosuję jednak statyw, ponieważ nie wymaga on zaangażowania nikogo do pomocy.
W połączeniu z odpowiednimi nastawami aparatu (mimo wszystko nie jest to tak potężna lampa, aby „aparat uznał, że ma wystarczająco dużo światła”, w trybie manualnym trzeba więc znaleźć odpowiednie dla siebie parametry czasu, ISO i przysłony) lampa ta pozwoli na swobodne rozświetlenie prawie całej sylwetki w plenerze.
Dużą zaletą lampy jest możliwość instalowania na niej nakładek z przezroczystej folii, które pozwalają na większą modyfikację koloru światła oraz nieco wpływają na jego miękkość (w stopniu znacznie mniejszym niż w przypadku porządnego softboxa, ale dalej większym niż przy bezpośrednim świetle). Nakładki można dokupić albo zrobić samemu z folii bądź innych, cienkich materiałów. Lampa jest okrągła, co też jest jej zaletą (wiele lamp ledowych ma bowiem formę prostokątów), zwłaszcza przy kadrach, w których widać w oczach modelki odbicie jej światła. O wiele lepiej wygląda bowiem okrągłe odbicie od prostokątnego.
Oficjalnie NEO 2 nie jest wodoodporna, ale ogólna konstrukcja lampy sprawia, że powinna ona wytrzymać deszcz albo śnieg. Trzeba jednak pamiętać, że korzystanie z lampy w takich warunkach jest na własne ryzyko.
Czy ma jakieś wady? Na pewno cena. Jest to droga lampa, ponieważ kosztuje ponad 1200 zł, ale jakość i jej możliwości (zwłaszcza dla filmowców) usprawiedliwia tę cenę. Jeśli chodzi o siłę światła, jest ona wystarczająca w większości sytuacji, ale też nie zastąpi o wiele potężniejszych lamp stosowanych często w studiach. Rotolight o tym wie i ma w swojej ofercie kilka zdecydowanie większych lamp (i jeszcze droższych), z których część spokojnie można wykorzystywać w plenerze, a część przeznaczona jest do wykorzystania w studiu.
Według mnie NEO 2 to najlepsze rozwiązanie dla tych, którzy szukają mobilnej lampy o dużych możliwościach, mają nieco większy budżet i nie chcą ze sobą nosić zbyt wiele sprzętu. Równocześnie trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że niewiele gorszy efekt uzyska się innymi lampami, które może nie będą tak wygodne jak NEO 2.
Zastosowanie w praktyce
Najlepsze rezultaty przy korzystaniu z takiej lampy uzyskuje się, jeśli będzie ona ustawia przed pozującą osobą, ale nieco z boku. Kąt nie może być za duży, aby nie powstawały dziwne cienie na twarzy – np. od nosa, ale też lepiej jeśli nie jest ustawiona tuż przed daną osobą, ponieważ wtedy za bardzo spłaszcza kadr.
Lampę montuję na zwyczajnym statywie i po prostu przenoszę między ujęciami. Dzięki temu zachowuję pełną swobodę poruszania się i nie brakuje mi światła podczas sesji. Istotne jest, aby odpowiednio dobrać odległość między lampą a fotografowaną osobą, oraz moc, aby nie przepalić kadru. Temperatura barwowa to kolejna kwestia, którą trzeba brać pod uwagę, ale zależy ona całkowicie od warunków w jakich będziemy robić zdjęcia.
W poniższej galerii znajdziecie zdjęcia zrobione przy użyciu tej lampy jak i nieco backstagu z sesji.